Zaczynamy od dobrych wiadomości, czy od złych?
Od dobrych, żeby nam się samopoczucie poprawiło, że jednak ten świat nie do końca się skundlił.
Była sobie razu pewnego rodzina. Rodzina podopiecznych, bo to było małżeństwo Agnes i Johannes. Mieli czwórkę dorosłych synów i ma się rozumieć cztery synowe. Rodzina z czasem rozrosła się o ośmioro dorosłych wnuków i kilkoro prawnucząt. Rodzina D. była zaprzeczeniem tego wszystkiego, co się teraz z rodzinami stało: dysfunkcjami, przemocą, rozwodami, molestowaniami, czyhaniem na spadek staruszków.
Każdy z członków rodziny D. był już dawno na swoim, ale trzymali się razem solidarnie. Opieka nad rodzicami była „dziełem” wspólnym. Wszyscy wkładali jakąś cząstkę w dzieło „zaopiekowanie staruszków”.
Jeden z synów przychodził kąpać dziadka, synowa robiła zakupy.
Dwie dorosłe wnuczki przyjeżdżały na zmianę robić babci co tydzień fryzurę. Każdej niedzieli jedna z synowych przynosiła domowe ciasto.
Wpadali do dziadków często, ot tak po prostu, żeby powiedzieć zwyczajnie Halo Oma, Halo Opa.
Naprawy w domu, kiedy coś się zepsuło, robiono natychmiast. Potrafili się zorganizować.
Jak to piszę, to sama zaczynam wątpić czy ja naprawdę miałam szczęście, że poznałam tak prostolinijnych, poczciwych ludzi , dla których tak oznaczało tak, a nie oznaczało nie.
Możesz już odjechać Markus! Poradzę sobie.
Autokar miał opóźnienie, było zimno. Czekaliśmy w aucie.
Nie! Zaprotestował. Muszę widzieć, że bezpiecznie siedzisz w autokarze. To się nazywało ludzkie, normalne traktowanie każdego, w tym opiekunki.
Jeżeli zdarza się wam słyszeć, że jesteśmy jak „jedna rodzina”, to uważajcie! Rodziny są różne – nie wszystkie tak odpowiedzialne jak rodzina D.
Jedna rodzina oznacza później zbytnie spoufalanie, czyli większe oczekiwania od opiekunki, czyli prosto: wyzysk. A nie wszyscy potrafią powiedzieć „nie”.
Między dwoma biegunami: normalnością jak w pierwszym przypadku a nadmierną ilością pochwał albo krytyki i oczekiwań, zdarzają się jeszcze sytuacje specyficzne: opiekunka jest złem koniecznym. Jest niezbędna, ale rodzina stara się jej nie dostrzegać. Traktuje ją jak powietrze. To był dla mnie szczególnie przykry sposób traktowania, nie mogłam się z tym problemem uporać. Jak to? Przecież jestem człowiekiem? Do czasu, kiedy nie wysłuchałam wywiadu z Elizą Michalik, dziennikarką znaną z ostrych, kontrowersyjnych poglądów. Jak sobie radzisz z hejtem?
Cudze komentarze nic nie mówią o mnie!
Ty musisz wiedzieć, kim jesteś.
Nie można się uzależniać ani od pochwał, ani popadać w depresję z powodu krytyki.
Czytałam kiedyś taką anegdotę o Sokratesie – mówi pani Michalik. – Sokrates, grecki filozof, znany był z tego, że lubił prowokować ludzi pytaniami, dlatego ludzie często lżyli go, popychali, wyzywali.
Dlaczego ty nie reagujesz Sokratesie? – pytali go jego uczniowie, którzy nie mogli patrzeć na traktowanie swojego nauczyciela.
– Bo nie rozumiem, co ich wyzwiska mają wspólnego ze mną? Oni przecież nie wiedzą, kim jestem naprawdę!
Dlatego mogę już być „powietrzem”. Takie traktowanie przestało mnie od tego momentu boleć. To nie mój problem.
Jak wam się układają stosunki z rodzinami podopiecznego? Czy macie dobre doświadczenia, czy złe?
Autor zdjęcia głównego - Monika Milewska
https://web.facebook.com/m.i.milewska
Dodaj komentarz
Komentarze