
– Tutaj zrobiłam dla ciebie "rozpiskę" – cały plan dnia Margarethe.
Halina dała mi dwie kartki A4 zapisane starannym pismem. "Przebieg dnia podopiecznej", wszystkie szczegóły, na które trzeba było zwrócić uwagę – od przebudzenia aż po Unser Vater. Ojcze nasz czytało się po niemiecku przed zaśnięciem Margarethe z małego, ewangelickiego modlitewnika.
– Jesteś zmęczona podróżą i większość tego, co ci będę opowiadała, umknie z pamięci. - Wyjaśniła. - W razie problemów, zadzwonisz do mnie – tutaj zostawiam ci numer telefonu.
Docieramy na miejsce pracy po całonocnej, nużącej podróży. Wziąć prysznic i zdrzemnąć się choć chwilę w wygodnym łóżku – nasze jedyne pragnienie. Pierwszy dzień na nowym miejscu to krótkie spotkanie z opuszczającą miejsce opiekunką. Poprzedniczka chce przekazać szybko dosłownie wszystko. My natomiast jesteśmy zbyt zmęczone, by zapamiętać.
"Instrukcja obsługi", którą zostawiła Halina okazała się bardzo pomocna. Później, za jej przykładem zostawiałam czasem podobne rozpiski swoim następczyniom.
Ale czasem jest tak: ani rozpiski, ani wyjaśnień za wiele. Są sekrety.
– Poradzisz sobie! Masz doświadczenie! – Wyjaśnia opiekunka uśmiechając się tajemniczo. – Tosty zrobisz na śniadanie, obiad – to sama najlepiej wiesz... Coś tam na kolację... Reszta jest łatwa.
To, co następuje potem jest serią niespodzianek, niekoniecznie radosnych. W nocy do twojej sypialni, wpada podopieczny z krzykiem: Ludzie! Jest morderca w pokoju! Chce mnie zabić!
Budzisz się i w pierwszym momencie nie wiesz, gdzie jesteś. Miała być lekka demencja i spokojny pacjent. Potem, jak już wyjdziesz z sytuacji przedzawałowej, przyzwyczaisz się do mordercy pojawiającego się każdej nocy, odkrywasz inne rzeczy, których tajemnicza poprzedniczka nie ujawniła. Tracisz przy okazji wiele czasu i nerwów. Miałaś być opiekunką, a jesteś detektywem.
Wszechopiekunki są wśród nas.
Mają patent na wszystko. Wiedzą, co jest najlepsze dla podopiecznego. Lepiej niż lekarz, pielęgniarka, rodzina. Dla rodziny też mają najlepsze rozwiązania – znają historie rozwodów, kłótni, stan majątkowy itp.
– Trzeba sobie rodzinę "ustawić! – mówią z satysfakcją.
To przy nich stulatkowie młodnieją, dostają wilczego apetytu i idzie im na życie.
O swojej poprzedniczce mówią zawsze negatywnie. Dzwonią do agencji informując, że taka owaka, brudas, flejtuch, zostawiła sajgon w lodówce i nie wymieniła worka w odkurzaczu.
Często ujawniają swoją wszechwiedzę w autokarze. W środku nocy, kiedy każdy chce się zdrzemnąć, słychać ich gromki głos niepozwalający nikomu zasnąć:
– Ja swojemu opie, swojej omie, schabowy robię tak: (tu szczegółowy przepis krok po kroku).
– A do drożdżowego daję cztery jaja – chyba, że mają po dwa żółtka, wtedy daję dwa!
Przetrwać wszechmocną i wszechwiedzącą koleżankę jest ciężkim zadaniem, ale do wieczora da się wytrzymać.
Na szczęście, spotykam najczęściej opiekunki takie jak Halinka – ciepłe, życzliwe, niezawistne. I takich wam w tej trudnej pracy życzę!
Dodaj komentarz