
Wejście było zjawiskowe. Po lewej sanitariusz. Po prawej sanitariusz. Ona pośrodku. Na pierwszym planie duże usta w ostrej czerwieni. Zaraz potem długie paznokcie pomalowane też na jaskrawą czerwień. Siwe włosy do ramion. Na rusałkę. Lekko pofalowane. Złote buty. Broda podniesiona. Dumne spojrzenie.
Barbie lat 92! Przemknęło mi przez głowę.
Z czerwienią szminki i paznokci gryzło się poplamione, wymięte ubranie.
– Niech pani postara się być niewidoczna! Jak najczęściej proszę wychodzić na spacery. Ona nie chce się zgodzić na nic. Jest trudna. Całe życie robiła to, co chciała i miała wszystko, czego zapragnęła. Obracała się w najwyższych kręgach towarzyskich. Jak najczęściej niech pani wychodzi z domu na spacery! – Powtarzał opiekun prawny, który dawał mi instrukcję na "przetrwanie".
– Kim pani jest? Zjeżdżaj z mojego domu! – Barbie-Sophie nie mogła się pogodzić z moją obecnością, z obecnością kogokolwiek. Nie dopuszczała myśli, że potrzebuje już opieki.
Nie potrzebowała pralki – oddawała wszystko, łącznie z chusteczkami do nosa, do pralni. Brakowało odkurzacza – sprzątaczka przyjeżdżała z własnym. Nie gotowała – zamawiała taksówkę i jechała do restauracji. Jej świat to były hotele, restauracje, bale, koncerty, festiwale. Wszędzie błyszczała pełnym blaskiem.
– Jak tam? Co? Jeszcze pani jest? Współczuję! Sophie była zawsze taka kapryśna. Bogata i kapryśna. Jak to pani robi? Pastor, lekarka, sąsiedzi kiwali współczująco głowami. Wszystko musiało być tak jak ONA chce. Sophie nigdy nie ustąpiła. W piciu wody też. Nastąpiło to, co było do przewidzenia: odwodnienie i pobyt w szpitalu..
– Frida! Jak uciekłaś z Berlina przed Armią Czerwoną? – Zapytała, kiedy odwiedziłam ją w szpitalu. – Ja uciekłam w ostatnim momencie. Zwiałam przed bolszewikami i przed zazdrosnym mężem. To było nie do wytrzymania. Ożywiła się najwyraźniej na moją wizytę.
Pomyliła mnie z jakąś przyjaciółką z lat młodości.
– Frida! Ale się cieszę, że cię widzę! Uratowałaś się!
Stan Sophie pogarszał się jednak z dnia na dzień. Po powrocie do domu już nie podniosła się z łóżka. Leżała cichutko. Przypominała egipską królową Nefretete. Brak czerwonej szminki nawet uszlachetnił jej twarz. Uczynił bardziej interesującą. Nie protestowała w niczym, nie mówiła swojego: "Bo JA tak chcę!". Barbie przestała tupać nóżką jak mała dziewczynka.
Wezwij jubilera! Powiedział Toni z Pflegedienst. Trzeba koniecznie przeciąć pierścionek. Nie mogliśmy go zdjąć – palce Sophie zaczęły puchnąć. Nie oponowała. Obojętnie przyjęła wiadomość, że jej ukochany, zaręczynowy pierścionek z brylancikami, straci kilka kamieni podczas przecinania. Patrzyła gdzieś w przestrzeń. Nieobecna, ale wreszczie pogodzona ze światem. Sophie. Barbie. Nefretete.
Henia Janik
Dodaj komentarz