Już za tobą? Może przed tobą? Ja ci tego nie życzę w żadnym wypadku! Ale fala przeziębień, kichania, siąpania, pokasływania itd. przetacza się jak nawałnica. Nie ważę się leczyć z „wysokości” tego skromnego bloga, ale kilka słów muszę dodać! Tak z punktu widzenia zielarskiego. Może komuś pomogę?
Od bardzo wielu lat wszelkie wirusy się mnie nie imają. Może za sprawą tych trzech sposobów, o których niżej?
Po pierwsze – witamina C w formie naturalnej – owoce dzikiej róży. Mam do niej 100% zaufanie. Z niejednym fitoterapeutą rozmawiałam na ten temat i wszyscy potakują tak, tak!
Późnym latem zbieram, jeżeli tylko mam okazję owoce dzikiej róży i jem na surowo. Dzika róża jest skarbnicą witaminy C oraz innych witamin (A, B1, B2, E, K) oraz minerałów.
W czasie choroby, zwłaszcza z podwyższoną temperaturą zapotrzebowanie na witaminę rośnie dwu- i trzykrotnie. Warto pamiętać, że naturalna witamina C zawarta w różnych owocach i jarzynach jest aktywniejsza od syntetycznej (witamina C w tabletkach jest wykorzystywana przez organizm tylko w 30-40% dawki.
Kupuję też sok z dzikiej róży. O dzikiej róży pisałam kilkakrotnie, ostatnio tutaj.
Jak już zabraknie owoców dzikiej róży, idę do apteki po olej z owoców rokitnika. Owoce rokitnika zawierają również dużo witaminy C, choć nie tak wiele jak owoce dzikiej róży. Jednak witamina C zawarta w owocach rokitnika nie ulega szybko rozkładowi, ze względu na brak specyficznego enzymu – askorbinazy, niszczącego ten związek. Dlatego owoce rokitnika obojętnie, czy świeże, suszone czy mrożone są pełnowartościowym surowcem. Owoce rokitnika ceniono od dawna i wiedziano o jego właściwościach. Podawano go również rosyjskim astronautom, by zwiększyć ich odporność. Tutaj możecie dowiedzieć się więcej.
Naszą odporność niszczy najbardziej pospolity narkotyk współczesnej cywilizacji, od którego wszyscy jesteśmy uzależnieni – podstępnie działający biały cukier: sacharoza.
I drugi wariant cukru – syrop glukozowo-fruktozowy stosowany od lat siedemdziesiątych XX wieku. Jest on wszędobylski jako konserwant – zawiera go nawet kiełbasa. Jest to coś, co łachmani nasze zdrowie skutecznie:
- od niego tyjemy,
- to on zwiększa apetyt i powoduje, że cały czas czujemy się głodni,
- zwiększa ryzyko zachorowań na cukrzycę, raka trzustki,
- podwyższa poziom „złego” cholesterolu,
- od jego nadmiaru chorujemy na przewlekłe zapalenie wątroby zwane „stłuszczenie wątroby”.
Najbardziej bezbronne są nasze dzieci, coraz częściej otyłe albo nadpobudliwe. Dlatego jak mijałam się z opiekunką, która wywozi torby słodyczy (bo w Niemczech niby tańsze) dla swoich wnuków, cierpię.
Nie jestem żywieniową terrorystką – zjem od czasu do czasu coś słodkiego, ale w większości przypadków unikam go jak mogę.
Poszukuję też słodkości bez sacharozy, np. tego typu jak tutaj. Zajrzyjcie proszę koniecznie do tego postu!
Henia Janik
Dodaj komentarz