
Dobry księgowy – mawiał mój kolega Jacek z firmy, w której pracowałam w latach 90-tych ubiegłego stulecia – wart tyle złota, ile sam waży! Na księgowym firma stoi! – twierdził Jacek.
Jacek był bystry, inteligentny i otwarty na nowe wyzwania. Uczył się szybko, szczególnie spraw związanych z komputerami, ale nie języków obcych! To była jego słabość. Akurat w tej firmie trzeba było mieć choć podstawy niemieckiego. Jacek nie odpuszczał – należał do takich, co jak się zaprą – cel wygryzą zębami, wydrapią pazurami. Niestety! Z niemieckim szło mu jak po grudzie.
Wszyscy o tym wiedzieliśmy i sekundowaliśmy Jackowi.
Któregoś dnia odebrał telefon od naszego kontrahenta z Niemiec. Nie oddał w panice słuchawki koledze, który mówił po niemiecku, ale powiedział kilka prostych zdań.
Co się dziwicie?! – triumfalnie krzyknął – Dobry nauczyciel niemieckiego wart tyle złota, ile waży! Ale ja bym podwoił stawkę!
Okazało się, że Jacek trafił na nauczyciela, który znalazł do niego "klucz", przełamał w Jacku przekonanie, że opanowanie języka jest niemożliwe. Jacek poczuł się swobodnie i rzeczywiście po roku zaczął nieźle mówić po niemiecku.
Albena – jeżeli idzie o języki obce, stanowiła przeciwieństwo Jacka. Oprócz bułgarskiego, który był jej językiem ojczystym, posługiwała się biegle siedmioma językami. Studiowała polonistykę w Sofii.
Poznałam ją w Polsce, kiedy przyjechała podszlifować polszczyznę w praktyce. Po polsku mówiła pięknie. Była wyjątkową osobą: połączenie talentu, pracowitości i dyscypliny. Miała też nieprzeciętne zdolności muzyczne. Na pewno dobry słuch ułatwiał jej naukę obcych języków. Ale nie to decydowało o jej sukcesie. Kiedy okazało się, że na studia doktoranckie we Fryburgu, dokąd wybierała się Albena, niezbędna jest jeszcze znajomość francuskiego – Albena po prostu przysiadła i w ciągu pięciu miesięcy nauczyła się francuskiego! Wystarczył jej podręcznik z kasetami plus dyscyplina. Oprócz Albeny nie poznałam osoby, która w tak dobrym stopniu potrafiłaby się nauczyć samodzielnie języka.
Dobry nauczyciel na początek naszej przygody z językiem to skarb. Poprawi wymowę, wyjaśni zasady, zmotywuje. Resztę musimy robić w tej dziedzinie sami. Nawet najlepszy nauczyciel nie nauczy się za nas słówek!
Jakby tak w następnym roku 2018 zacząć się uczyć tylko jedyne 10 słówek dziennie? Pomnożone przez 365 dni roku daje nam 3650 nowych słówek! Ależ to potężna baza!
Nawet niech będzie tylko 5 dziennie – pomnożone przez 365 dni = 1825 słówek! Tylko 15 minut dziennie. Pomyślcie o tym. Przecież to skarb na wagę złota w pracy w Niemczech. Daje ci to większą swobodę i pewność siebie. (Nie wspominając o tym, że nauka czegokolwiek na pamięć ćwiczy nasz mózg, czyli zapobiega demencji! My wiemy, czym jest demencja, prawda?)
Nauka języków obcych stała się w obecnych czasach koniecznością.
Dla ilustracji powyższej tezy: scenka z polskiego sklepu w Doncaster.
Piwa nie ma! Piwa nie ma!
Wyjaśniał zza lady po polsku grupce mężczyzn osobnik na Polaka wcale nie wyglądający. Pakistańczyk, Afgańczyk (?).
Piwa nie ma!
Nie ma co liczyć, że nasi podopieczni rzucą nam hasło po polsku, że "piwa nie ma". Prawdopodobieństwo raczej bliskie zeru.
Jest nasza Basia od niemieckiego, kartka, zeszyt, dacie radę z tym nowym postanowieniem noworocznym. Są filmiki. Tylko chcieć. Piętnaście minut dziennie. Wystarczy.
Ja postanowiłam tak zrobić z angielskim. Myślałam, że mi się "upiekło" jak dawno temu przestałam się go uczyć. Się odwlekło i nie uciekło... Piwa nie ma!
Oprócz tych 3650 nowych słówek życzę Wam wszystkim zdrowia i pogody ducha.
Niech się wam dobrze dzieje!
Henia Janik
Tutaj porada jak się uczyć słówek. Dotyczy to każdego języka obcego.
Dodaj komentarz
Komentarze